Tymczasem, jak zauważa Reinhold Friedl - lider zespołu Zeitkratzer, „artystyczny zamysł ich utworów wydaje się swobodniejszy i nie tak ograniczony ideologią, jak miało to miejsce w przypadku niemieckiej muzyki elektronicznej czy francuskiej muzyki konkretnej. Nie wydaje mi się, żeby którykolwiek muzyk związany z polskim Studiem był ograniczony formułą ťmuzyki elektroakustycznejŤ; ich podejście do komponowania można raczej określić jako naturalne i holistyczne” [patrz: BR ES03]. Między innymi dlatego muzyka ze Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia może dziś stać się źródłem wyjątkowo świeżego oraz inspirującego spojrzenia na historię muzyki XX wieku.
„Kompozycje poliwersjonalne” zostały przez Bogusława Schaeffera zdefiniowane już w latach 60. Chodziło o rodzaj zapisanej kompozycji, która nie byłaby „definitywnym układem”, zobowiązującym wykonawcę do wcielenia w życie dźwięków, które kompozytor sobie wyobraża, lecz układem potencjalnym, umożliwiającym rozmaite realizacje. Po niemal półwieczu wypada dopisać do powyższej definicji kilka uwag, choćby w postaci pytań na jej marginesie. Nie pochodzą one z teoretycznych rozważań, ale z pracy nad prezentowanym albumem.
Tak więc: czy w przypadku zaginięcia partytury poliwersjonalność może obejmować zaimprowizowanie partii solowej do istniejącego na taśmie nagrania? (patrz: Heraklitiana - kompozycja na taśmę i solistę, dla którego partytura istnieje gdzieś zapewne, ale kilkumiesięczne poszukiwania z udziałem samego autora nie przyniosły spodziewanego efektu.) Czy, jeśli szczegółowe słuchanie „oryginalnej” realizacji pozostawia wiele znaków zapytania co do wierności zapisowi, inne - luźniejsze - realizacje muszą być skazane na bycie co najwyżej wariacjami? (Patrz: o.t dec 2011 Thomasa Lehna). I wreszcie: czy zmiana tytułu zwalnia nas z obowiązku wiernego realizowania kompozycji Schaeffera, czy raczej sama w sobie jest nadużyciem, próbą stworzenia pozoru, że jedna z kolejnych wersji ma nowego autora?